czwartek, 10 marca 2016

wtorek, 26 stycznia 2016

Anioły beskidzkie :)

Tym razem w góry powędrował filcowy aniołek. Bez plecaka, za to z wielkim sercem pod pachą :)
A powędrował w prawdziwie zimowy, śnieżny i biały Beskid Żywiecki. To graniczne pasmo górskie, oddzielające Polskę od Słowacji. To tereny, których historia związana jest ze starożytnymi Celtami, migracją wołoską, książętami cieszyńskimi i oświęcimskimi, Kazimierzem Jagiellończykiem, który odzyskał dla Polski miasto Żywiec i panowaniem Habsburgów. To także historia prawdziwie zbójnicka :) Ale nie związana z Janosikiem, a innym rycerzem rozbójnikiem - Włodkiem Skrzyńskim herbu Łabędź, który bezlitośnie łupił okoliczne ziemie. Kres tym wybrykom położył jednak starosta krakowski Mikołaj Pieniążek i spółka. Teraz ziemia żywiecka to przepiękne krajobrazy i główny szlak beskidzki, po którym można wędrować bez obaw, że zza krzaka wyskoczy nagle Włodek rozrabiaka ;)














czwartek, 21 stycznia 2016

Jaki to kolor?

Zgodnie z trójchromatyczną teorią Younga-Helmholza, tj. powstawania barwnych wrażeń wzrokowych, przy założeniu widzenia fotopowego (w odróżnieniu od widzenia mezopowego, czy też skotopowego) i w wyniku subtraktywnej (broń Boże addytywnej) metody mieszania dwóch barw dopełniających powstaje wrażenie wzrokowe barwy chromatycznej, a więc barwy w której można wyróżnić odcień będący jej dominantą. Tak więc poniżej - turkus :)

A dla zainteresowanych tematem polecam także:
- tynkturę
- prawo Plancka
- RGB
- prawo Grassmanna
i inne fikuśne zagadnienia z teorii koloru i pochodnych ;)))







poniedziałek, 18 stycznia 2016

Pastelowo :)

Dziś bransoletki w wersji pastelowej. Rozbielone kolory pasują jak ulał do zimy, która barwy dozuje oszczędnie, tak jak gdyby były nieco wyblakłym wspomnieniem minionego lata i jesieni...
Bransoletki wykonane są z lnianego sznurka i szklanych lub akrylowych koralików.





poniedziałek, 11 stycznia 2016

Filcowych wariacji ciąg dalszy

Dziś bransoletka z lnianego sznurka, ozdobiona metalowymi koralikami i filcowym listkiem :)


Filcowy zwierzyniec :)

Filc, to bardzo wdzięczne tworzywo. Wystarczą nożyczki, igła i nici, żeby powstała dowolna forma. A wszystko zaczęło się 6500 lat temu... Bo tak daleko sięgają początki historii tego niezwykłego materiału :) Najstarsze malowidła przedstawiające wyroby z filcu odnaleziono w Turcji. Największą zaś jego kolekcję na terenach Górnego Ałtaju. Mroźna Syberia zresztą była miejscem, gdzie to bardzo ciepłe i odporne na wilgoć tworzywo sprawdzało i do dziś sprawdza się najlepiej. A rosyjskie walonki to nic innego, jak filcowe buty. W Moskwie powstało nawet muzeum walonek oraz pomnik walonki :) Podobno takie muzeum istnieje także w miejscowości Urusowo w regionie ardatowskim w republice Mordowia (dawniej Mordwa - to dla dociekliwych historyków ;) ) Mongolskie jurty, czyli namioty, w których żyją Nomadzi także ponoć zrobione są z wełnianego filcu. Do Europy filc przywędrował późno. Najstarsze polskie znaleziska pochodzą z X w.
A czym jest filc? Filc, mimo że ma identyczne z nią zastosowanie, nie jest tkaniną. A to dlatego, że nie powstaje w procesie tkania, a spilśniania. Spilśnianie polega na zagęszczaniu wełnianej (obecnie także sztucznej) przędzy przy użyciu ciepłej wody, tak aby stała się zbita, gruba i gęsta. Dawniej proces ten nazywał się folowaniem lub foluszowaniem.
Ja skorzystałam z gotowego, nabytego w sklepie filcu, a zamiast rosyjskich walonek powstał mały, biżuteryjny zwierzyniec - filcowe broszki w moich ulubionych szarościach ;)





poniedziałek, 4 stycznia 2016

Kiedy sen nie przychodzi, przychodzi anioł...

Albo anielica :) Do doskonałości jej daleko, ale to tajemnica... ;)



Honorata i Leon w Beskidzie Wyspowym :)


A było tak:
Korzystając z okazji, że wybierałam się z koleżankami na wycieczkę w pasmo Beskidu Wyspowego, postanowiłam zabrać ze sobą nową lalę i misia, którym nadałam imiona jak wyżej. Pogoda dopisała, słońce i skrzący się w nim szron sprawiały, że wszystko wyglądało jak posypane brokatem. Wyłaniające się co jakiś czas białe polanki, przecinające prowadzący z Ćwilina do Mszany Dolnej żółty szlak zachęcały do zdjęć. Na jednej z nich zrobiłyśmy więc przystanek sesyjny :) Zadowolone z efektów ruszyłyśmy dalej, gubiąc po drodze szlak. Kiedy udało się nam wydostać z leśnego gąszczu na właściwą drogę, zorientowałam się, że czegoś mi brakuje... Pokrowiec, w którym podróżowali moi podopieczni wysunął się z przytrzymujących go przy plecaku troków. Kiedy i gdzie? Oto zagadka... Pozostawiwszy koleżanki w słonecznym miejscu, bo mróz był srogi, pobiegłam z powrotem w leśne ostępy z obawą, że i ja w nich zaginę. Leśne licho najprawdopodobniej jednak zapadło w zimowy sen, bo czerwony pokrowiec leżał nie dalej niż 100 metrów od miejsca, gdzie odnalazłyśmy szlak. Honorata i Leon, już na początku swojego istnienia przeżyli więc górską przygodę :) A poniżej kilka zdjęć. Miłego oglądania :)