poniedziałek, 4 stycznia 2016

Honorata i Leon w Beskidzie Wyspowym :)


A było tak:
Korzystając z okazji, że wybierałam się z koleżankami na wycieczkę w pasmo Beskidu Wyspowego, postanowiłam zabrać ze sobą nową lalę i misia, którym nadałam imiona jak wyżej. Pogoda dopisała, słońce i skrzący się w nim szron sprawiały, że wszystko wyglądało jak posypane brokatem. Wyłaniające się co jakiś czas białe polanki, przecinające prowadzący z Ćwilina do Mszany Dolnej żółty szlak zachęcały do zdjęć. Na jednej z nich zrobiłyśmy więc przystanek sesyjny :) Zadowolone z efektów ruszyłyśmy dalej, gubiąc po drodze szlak. Kiedy udało się nam wydostać z leśnego gąszczu na właściwą drogę, zorientowałam się, że czegoś mi brakuje... Pokrowiec, w którym podróżowali moi podopieczni wysunął się z przytrzymujących go przy plecaku troków. Kiedy i gdzie? Oto zagadka... Pozostawiwszy koleżanki w słonecznym miejscu, bo mróz był srogi, pobiegłam z powrotem w leśne ostępy z obawą, że i ja w nich zaginę. Leśne licho najprawdopodobniej jednak zapadło w zimowy sen, bo czerwony pokrowiec leżał nie dalej niż 100 metrów od miejsca, gdzie odnalazłyśmy szlak. Honorata i Leon, już na początku swojego istnienia przeżyli więc górską przygodę :) A poniżej kilka zdjęć. Miłego oglądania :)














2 komentarze:

  1. Zdjęcia jak zawsze śliczne, a misiek... mój ulubiony:). Lalka śliczna, jednak wiesz dobrze, że lalki nigdy nie były moimi ulubienicami- wręcz kończyły tragicznie. MB

    OdpowiedzUsuń
  2. W takim razie żadna moja lala nie trafi w Twoje ręce... ;) Dziękuję za odwiedziny :)

    OdpowiedzUsuń